Nie pamiętam kiedy coś mnie tak poruszyło, jak płyta "Powstanie Warszawskie". Znana jest mi na pamięć, a za każdym razem mam ciary i łzy w oczach. Za każdym.
ach ta płyta... pamiętam pierwszy koncert Lao Che, na którym byłem, tuż przed wydaniem Powstania. świetna urządzona scenografia w Centrum Kultury i po raz pierwszy usłyszane utwory o tematyce jakże bliskiej sercu historyka. przyszedłem bo lubiłem Gusła i chcialem poznać Powstanie, a wychodziłem urzeczony. oj ciary są! świetny tytuł posta:))
Rzeczywiście, bardzo trafna uwaga. Trudno przy przeżywaniu tej płyty powstrzymać łzy... Myślałem, że tylko ja jestem nienormalny i już na samo wspomnienie tych dźwięków na świat patrzę przez jakąś dziwną mgłę. To jeden z tych muzycznych skarbów NAJdrOŻSZYCH sercu ;-)Inner Sanctum
Na albumie koncertowym jest szybko, bezlitośnie, głośno, dosadnie, ale też okrojono repertuar w porównaniu z płytą studyjną. Dodatkowo na płycie studyjnej jest bardziej ... refleksyjnie. Wolniej. Jest przestrzeń. A gdy nagle, wśród melodeklamacji Spiętego, słyszysz w słuchawkach wezwanie Sikorskiego "Niech żyje lotnictwo i marynarka polska, niech żyje polskie państwo podziemne..." ("Kanały") to szarpie. Oj szarpie. Na płycie koncertowej tego nie ma.
ach ta płyta... pamiętam pierwszy koncert Lao Che, na którym byłem, tuż przed wydaniem Powstania. świetna urządzona scenografia w Centrum Kultury i po raz pierwszy usłyszane utwory o tematyce jakże bliskiej sercu historyka. przyszedłem bo lubiłem Gusła i chcialem poznać Powstanie, a wychodziłem urzeczony. oj ciary są!
OdpowiedzUsuńświetny tytuł posta:))
Rzeczywiście, bardzo trafna uwaga. Trudno przy przeżywaniu tej płyty powstrzymać łzy... Myślałem, że tylko ja jestem nienormalny i już na samo wspomnienie tych dźwięków na świat patrzę przez jakąś dziwną mgłę.
OdpowiedzUsuńTo jeden z tych muzycznych skarbów NAJdrOŻSZYCH sercu ;-)Inner Sanctum
Nie jestem dużym znawcą tej grupy, ale album koncertowy robi większe wrażenie niż studyjny. Chodzi mi o kawałki poświęcone powstaniu :)
OdpowiedzUsuńNa albumie koncertowym jest szybko, bezlitośnie, głośno, dosadnie, ale też okrojono repertuar w porównaniu z płytą studyjną. Dodatkowo na płycie studyjnej jest bardziej ... refleksyjnie. Wolniej. Jest przestrzeń. A gdy nagle, wśród melodeklamacji Spiętego, słyszysz w słuchawkach wezwanie Sikorskiego "Niech żyje lotnictwo i marynarka polska, niech żyje polskie państwo podziemne..." ("Kanały") to szarpie. Oj szarpie. Na płycie koncertowej tego nie ma.
OdpowiedzUsuńW sumie nie neguję. To było tylko takie subiektywne odczucie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ja:)
OdpowiedzUsuń